Moja historia jest bardzo długa, mam nadzieję że Pan przeczyta i się do mnie odezwie.
Nie wiem już co zrobić i gdzie się udać. Jestem w stanie pracować non stop ale przy rosnących odsetkach nie poradzimy sobie, z perspektywą iż również w krótkim czasie zostaniemy, bądź ja zostanę bezdomna, gdyż u teściowej nie mam co szukać. Jestem świadoma błędów, ale od 5 lat dosyć mam już tych pasm samego gówna które się na nas wylewa. Jesteśmy dobrymi, uczciwymi ludźmi. Mamy zaledwie 26lat, ale nie mamy żadnej perspektywy. Napisanie tego listu było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Nigdy nikomu tego nie wyjawiłam i nigdy nie prosiłam nikogo o pomoc, ale jestem bezsilna. Potrzebujemy ok. 60 tys na spłaty. Sprawy nie są jeszcze u komornika, ale jak się tam znajdą to odsetki będą znacznie większe, a my nie mamy nic poza autem wartym raptem 3tys zł…. Nie wiem nawet jak mam poprosić… Gdyby znalazł się ktoś kto mógłby nam pomóc, pomóc spłacić tego raka który nas drąży, na zasadzie pożyczki. Oddalibyśmy co do grosza, jedyne czego chcemy to żyć. Nie chce abyśmy znów uczynili krok wstecz i uciekli w używki. Sytuacja w której obecnie jesteśmy jest tragiczna, chcielibyśmy móc nie bać się każdego dnia jak zadzwoni telefon, nie być zależnymi od ludzi którzy mają nas w dupie , bo tak wypada i co inni powiedzą.
Nie wiem już co zrobić, a nie chcę aby pieniądze zniszczyły coś co zawsze ceniłam ponad wszystko inne prawdziwą i szczerą miłość, młodość i życie dwojga ludzi, którzy po prostu się zgubili i nie wiedzieli jak z tego wybrnąć z twarzą załatwiali sprawy na własną rękę kopiąc się w długach.
To wszystko sprawia że mamy w sobie ogromną i narastającą frustracje, która Nas powoli od siebie oddala. Nie chcę Nas stracić, bo to co mimo wszystko jest między Nami jest dla mnie najświętszym skarbem, wolę umrzeć niż to stracić.